Żeby dostać kredyt trzeba udowodnić, że się go nie potrzebuje (Jedno z praw Murphy'ego). Mnie akurat nie kredyt przyznano a nowe mieszkanko, ale wrażenia mam całkiem podobne.
Musiałem wykazać, że jestem bogaty jak stary kaczor z bajek Disneya, genialny jak ulepszony klon Einsteina, piękny jak Enrique Iglesias (czy jak mu tam), a w moich żyłach płynie krew koloru "błękit chabrowy". Osobnik wyłaniający się z mojego dossier godzien jest mieszkania przynajmniej w rajskiej Vallhalli, a nie tam w jakimś tam banalnym M3.
Mimo wszystkich mych zalet (tak pięknie udokumentowanych) dostało mi się tylko zwykłe mieszkanko...
... z którego nieopisanie się cieszę! Hura!
:-)
Tuesday, July 31, 2007
Monday, July 30, 2007
Montparnasse
Terminu Montparnasse używa się dla określenia kawałka lewobrzeżnej części Paryża w okolicy skrzyżowania bulwaru Montparnasse i bulwaru Raspail.
Charakterystyczną budowlą dla tej okolicy jest największy w Paryżu wieżowiec zwany Tour Montparnasse. Wielki (210 metrów), niepodzielnie króluje nad okolicą.

Wieżowiec Montparnasse liczy już sobie kilka lat. Jego budowę zakończono w 1972 roku, w okresie gwałtownej modernizacji; entuzjastycznego (by nie rzec naiwnego) zachłyśnięcia się nowoczesnością. Dziś ta nowoczesność wczesnych lat siedemdziesiątych jest już nieco przykurzona. Okolice wieżowca Montparnasse nie robią już takiego wrażenia co kiedyś. Najlepszym przykładem jest lokalna Galerie Lafayette - o ile ten właściwy dom towarowy z okolic Opery czaruje urokiem luksusowego antyku, to jego młodszy brat z okolic Montparnasse stracił wiele ze swego (onegdaj nowoczesnego) uroku.


Warto dodać, że budowa Wieżowca Montparnasse podziałała trzeźwiąca na władze Paryża. Dwa lata po otwarciu Tour Montparnasse zakazano dalszej budowy wieżowców w centrum Paryża.
Skoro już jednak Tour stoi gdzie stoi, to warto to jakoś wykorzystać. Na jednym z ostatnich pięter jest taras widokowy oferujący fantastyczne widoki na miasto - miejsce godne odwiedzenia podczas pobytu w Paryżu.
Charakterystyczną budowlą dla tej okolicy jest największy w Paryżu wieżowiec zwany Tour Montparnasse. Wielki (210 metrów), niepodzielnie króluje nad okolicą.



Warto dodać, że budowa Wieżowca Montparnasse podziałała trzeźwiąca na władze Paryża. Dwa lata po otwarciu Tour Montparnasse zakazano dalszej budowy wieżowców w centrum Paryża.
Skoro już jednak Tour stoi gdzie stoi, to warto to jakoś wykorzystać. Na jednym z ostatnich pięter jest taras widokowy oferujący fantastyczne widoki na miasto - miejsce godne odwiedzenia podczas pobytu w Paryżu.

Sunday, July 29, 2007
Pada
Friday, July 27, 2007
Muzeum Bourdelle
Bolesny powrót
Ech...
Wróciłem z wakacji.
Tam: szmaragdowe morze, plaża, palmy, słońce i generalnie wszystko, czego oczekuje się od wakacji.
Tu: miasto, chmury, zimno, pada... Do bani...
A tak swoją drogą. Ciekawe, co myśli taki antiguański (antigujski?) turysta po powrocie do domu z Paryża?
Wróciłem z wakacji.
Tam: szmaragdowe morze, plaża, palmy, słońce i generalnie wszystko, czego oczekuje się od wakacji.
Tu: miasto, chmury, zimno, pada... Do bani...
A tak swoją drogą. Ciekawe, co myśli taki antiguański (antigujski?) turysta po powrocie do domu z Paryża?
Tuesday, July 10, 2007
Wschód słońca... (ost.)
Kiedyś kiedyś napisałem notkę o wschodzie słońca nad Sekwaną. Do notki dodałem kilka zdjęć, do zrobienia których bohatersko wstałem o nieprzyzwoicie wczesnej porze.
Na swoje nieszczęście do tytułu tej notki dodałem cyferkę "jeden" sugerującą ciąg dalszy.
Nie ma co ukrywać, lubię sobie pospać. Ciąg dalszy dłuuuugo nie nastepował.
Jednak całkiem niedawno, nadarzyła mi się okazja zrobienia zdjęcia wschodzącemu słońcu. Było to na waszyngtońskim lotnisku krajowym im. R. Reagana.

Et voilà! Mogę z czystym sumieniem ogłosić koniec fotografowania wschodów słońca.
Na swoje nieszczęście do tytułu tej notki dodałem cyferkę "jeden" sugerującą ciąg dalszy.
Nie ma co ukrywać, lubię sobie pospać. Ciąg dalszy dłuuuugo nie nastepował.
Jednak całkiem niedawno, nadarzyła mi się okazja zrobienia zdjęcia wschodzącemu słońcu. Było to na waszyngtońskim lotnisku krajowym im. R. Reagana.

Et voilà! Mogę z czystym sumieniem ogłosić koniec fotografowania wschodów słońca.
Sunday, July 8, 2007
Pocztówka z wakacji
Monday, July 2, 2007
Wakacje
Ho ho hoooo!
Przyjrzałem się moim ostatnim wpisom. Były jakieś takie ... zgorzkniałe.
Chyba potrzebuję urlopu.
Jadę nad morze...
A bientôt!
:-)
Przyjrzałem się moim ostatnim wpisom. Były jakieś takie ... zgorzkniałe.
Chyba potrzebuję urlopu.
Jadę nad morze...
A bientôt!
:-)
Banki
Banki we Francji działają źle. A nawet bardzo źle.
Większość spraw trzeba załatwić bezpośrednio w oddziale, w którym otworzyło się rachunek. Oddziały otwarte są tylko w dni powszednie (z długą przerwą na obiad); obsługa zazwyczaj jest nieuprzejma i arogancka. No i za wszystko (albo prawie wszystko) banki francuskie każą sobie dodatkowo słono płacić.
Dlatego też nikogo nie dziwi narzekanie na francuskie banki. W organizacji gdzie pracuję, w moim dziale, narzekają wszyscy. A że dział bardzo międzynarodowy to i sposoby narzekania różne; od bardzo powściągliwych (Tego zachowania nie da się żadną miarą zaakceptować!); poprzez pasjonacko-zdeterminowane (Od dziś mym celem życiowym jest: doprowadzić bank LCL do bankructwa!); aż po nieco żywiołowe (Banda zmutowanych debili, śmierdzących nierobów i durnych s***synów!!!).
Ostatnio dołączyłem się do chóru narzekających. Podliczyłem sobie wszystkie opłaty jakie płacę miesięcznie mojemu bankowi (Société Générale) za korzystanie z moich pieniędzy. Uzbierało się tego trochę: za prowadzenie konta, za pakiet jakiś-tam, za kartę, za drugą kartę, za transakcje nie-w-euro, za możliwość wzięcia kredytu, za doradcę, za doradcę doradcy, za trutututu, za Bóg-wie-co-jeszcze, za-gadkowe... Słowem wyszło dużo. O wiele za dużo.
Oprócz narzekania postanowiłem też działać. Skoro banki we Francji są złe, bardzo złe, albo nieopisanie złe, to może lepiej przenieść się do takiego "mniej złego"? Popatrzyłem na ofertę różnych banków i porównałem ich oferty. W efekcie stworzyłem krótką listę banków oferujących w miarę mało uciążliwe warunki prowadzenia konta (z dostępem przez Internet): Monabanq, Boursorama i HSBC.
Koniec końców przerzuciłem się na jeden z tych banków. Ciągle nie jest idealnie, ale przynajmniej nie tak tragicznie jak w Société Générale.
Na koniec mała obserwacja. Narzekanie na banki (albo cokolwiek innego) we Francji da się skrócić do dwóch słówek: "cholerne banki! (albo cokolwiek innego)". Narzekanie na banki (albo cokolwiek innego) w Polsce da się skrócić do dwóch słówek: "cholerny kraj!"
Znamienne?
Większość spraw trzeba załatwić bezpośrednio w oddziale, w którym otworzyło się rachunek. Oddziały otwarte są tylko w dni powszednie (z długą przerwą na obiad); obsługa zazwyczaj jest nieuprzejma i arogancka. No i za wszystko (albo prawie wszystko) banki francuskie każą sobie dodatkowo słono płacić.
Dlatego też nikogo nie dziwi narzekanie na francuskie banki. W organizacji gdzie pracuję, w moim dziale, narzekają wszyscy. A że dział bardzo międzynarodowy to i sposoby narzekania różne; od bardzo powściągliwych (Tego zachowania nie da się żadną miarą zaakceptować!); poprzez pasjonacko-zdeterminowane (Od dziś mym celem życiowym jest: doprowadzić bank LCL do bankructwa!); aż po nieco żywiołowe (Banda zmutowanych debili, śmierdzących nierobów i durnych s***synów!!!).
Ostatnio dołączyłem się do chóru narzekających. Podliczyłem sobie wszystkie opłaty jakie płacę miesięcznie mojemu bankowi (Société Générale) za korzystanie z moich pieniędzy. Uzbierało się tego trochę: za prowadzenie konta, za pakiet jakiś-tam, za kartę, za drugą kartę, za transakcje nie-w-euro, za możliwość wzięcia kredytu, za doradcę, za doradcę doradcy, za trutututu, za Bóg-wie-co-jeszcze, za-gadkowe... Słowem wyszło dużo. O wiele za dużo.
Oprócz narzekania postanowiłem też działać. Skoro banki we Francji są złe, bardzo złe, albo nieopisanie złe, to może lepiej przenieść się do takiego "mniej złego"? Popatrzyłem na ofertę różnych banków i porównałem ich oferty. W efekcie stworzyłem krótką listę banków oferujących w miarę mało uciążliwe warunki prowadzenia konta (z dostępem przez Internet): Monabanq, Boursorama i HSBC.
Koniec końców przerzuciłem się na jeden z tych banków. Ciągle nie jest idealnie, ale przynajmniej nie tak tragicznie jak w Société Générale.
Na koniec mała obserwacja. Narzekanie na banki (albo cokolwiek innego) we Francji da się skrócić do dwóch słówek: "cholerne banki! (albo cokolwiek innego)". Narzekanie na banki (albo cokolwiek innego) w Polsce da się skrócić do dwóch słówek: "cholerny kraj!"
Znamienne?
Subscribe to:
Comments (Atom)