Thursday, May 17, 2007

Podróż koleją skraca czas

"Podróż koleją skraca czas" brzmiało hasło w jednej z komedii Stanisława Barei. W polskich realiach hasło nie straciło nic a nic na sarkazmie - podróż z Warszawy do Łodzi zajmuje około trzech godzin. Daje to średnią prędkość (pi razy oko) czterdziestu kilometrów na godzinę. Wychodzi więc na to, że koleje polskie to jakieś straszne badziewie. Nie byłoby to dziwne, gdyby kolej w Polsce była tania. Generalnie bowiem nikogo nie powinno dziwić, że tania rzecz jest badziewna. Niestety czytając co jakiś czas wiadomości z Polski natykam się na niusy o umorzeniu kolejnych długów kolei albo na coraz to nowych strajkach z żądaniami subsydiowania / umorzenia / rewaloryzacji / blablabla. Nie ma co udawać, koleje polskie to drogie i badziewne kuriozum.

A jak jest we Francji? Uczciwie trzeba przyznać, że kolej we Francji (SNCF) też swoje kosztuje. Sporo idzie na nią pieniędzy publicznych a i bilety do najtańszych nie należą. Jakość oferowana przez SNCF jest różna - raz gorsza, raz lepsza. Jednak jedna perełka przypomina że cała ta kasa pompowana w kolej francuską nie rozpływa się magicznie.

Ta perełka, to rzecz jasna pociągi bardzo dużych prędkości, czyli TGV (Très Grande Vitesse). TGV to sieć połączeń między najważniejszymi miastami we Francji. Połączenia obsługują nowoczesne pociągi; futurystycznie dynamiczne z zewnątrz, ciche i wygodne w środku.

Ostatnio otwarto nową linię TGV z Paryża do Strasbourga na wschodzie Francji. Z tej okazji obity został nowy rekord prędkości: 574,8 km/h (tutaj jest filmik relacjonujący bicie rekordu).

Warto przytomnie dodać, że po pierwsze, to bicie rekordu dokonało się specjalnym pociągiem (bez pasażerów); "normalne" pociągi TGV nie rozpędzają się do takiej prędkości - wystarcza im "skromne" 300 km/h. Po drugie pobicie tego rekordu sporo kosztowało: szyny musiały być równiusieńkie i głaciutkie jak kartka papieru. Przewody musiały zostać rozpięte równiutko co do milimetra (bez żadnych wahnięć)! Na dodatek pantograf (pałąk) jak i przewody pokryto jakąś (koszmarnie drogą) substancją redukującą tarcie. I wszytko to na odcinku kilkudziesięciu kilometrów!!!

Tak czy siak jedna rekord (pięćset siedemdziesiąt cztery kilometry na godzinę!!!) robi wrażenie - przynajmniej na mnie. Francuscy kolejarze też są dumni z tego rekordu. Najszybszy pociąg świata można ostatnio podziwiać pływającego dumnie Sekwaną na barce. Rekordowe TGV, niczym zwycięska armia, triumfalnie paraduje środkiem miasta! Wiwat!


Ojoj... Kiedy zobaczę taką paradę na Wiśle albo Odrze? Coś mi się widzi, że raczej nieprędko.

PS. Pociąg zacumował niedaleko Wieży. Nie uszło to bystremu oku leniwego obserwatora ;-)

2 comments:

Magda said...

Tak z czystej ciekawości, ile średnio kosztuje przejażdżka TGV?

Piotr said...

Zależy (od wielu rzeczy) ;-)
W sumie to chyba warto napisać o tym notkę na blogu (jutro).