Mniej więcej tydzień temu do mojego biura przyszedł Rog. Rog to nasz informatyk, bystrze więc skojarzyłem, że musi chodzić o mój komputer. Nie myliłem się. Rog oznajmił, że trzeba iść z duchem czasu i że nadszedł czas zamiany starego kompa na nowy. W sumie, czemu nie? Wprawdzie mój "stary" komputer miał dopiero trzy lata i nie zauważyłem by nawalał, ale skoro dają nowy... Rog dodał, że razem z nowym komputerem dostanę nowe oprogramowanie, nową klawiaturę, nową myszkę i nowy bajerancki monitor. Oczywiście oprogramowanie angielskie a klawiatura "qwerty" - Nasza organizacja nie jest na tyle sadystyczna by instalować francuskojęzyczny software i zmuszać ludzi do klawiatur "azerty" - wyjaśnił Rog. Nie no, fajnie jest! Spytałem się przy okazji, co się stanie ze moim starym kompem. - Zostanie zniszczony - stwierdził Rog. Jedna taka firma "utylizuje" nasze komputery za niewielkie pieniądze. Słysząc to, zaoferowałem się od razu, że tego mojego starego kompa (z angielskim oprogramowaniem i klawiaturą "qwerty") to ja sam zniszczę z wielką chęcią jeszcze taniej od tej firmy, od biedy za darmo! A jak trzeba będzie to nawet dopłacę.
- Niestety - uciął Rog - rozumiem Ciebie, ale wiesz... niedasię!
Tak więc od zeszłego wtorku mam w pracy nowy komputer (bardzo dobry). Szybki, z nowym monitorem, nowoczesnym oprogramowaniem po angielsku i klawiaturą qwerty. Stary komputer zabrano do utylizacji.
A w ostatnią niedzielę zepsuł mi się laptop. Był mniej więcej dwa razy starszy od mojego starego komputera z biura. Biedak nie wytrzymał kolejnej "niezwykle koniecznej" aktualizacji oprogramowania on-line. Próbowałem naprawiać, ale gdzie tam. Zepsuł się i tyle!
W serwisie powiedzieli mi, że tak starych laptopów nie naprawiają - niedasię!
Postanowiłem rozejrzeć się za nowym kompem. W pierwszych kilku sklepach "niedasię" usłyszałem przy pytaniu o klawiaturę "qwerty". Potem znalazłem "qwerty”, ale angielskojęzyczne oprogramowanie okazało się być "niedasię" nie do obejścia.
Spytałem się Roga gdzie mogę kupić nowy komputer.
- A jaki?
- Może być taki jak ten, który za dopłatą oddaliśmy do "utylizacji".
- Z qwerty i angielskim oprogramowaniem?
- Tak!
- Uuuuu... Ciężko. Niemalże niedasię
W tym momencie moja twarz nabrała koloru flagi byłego ZSRR a ciśnienie tętnicze przekroczyło poziomy określane przez WHO jako bezpieczne. Rog chyba wyczuł moją desperację. Bąknął cicho, że zobaczy co da się zrobić, po czym dał nogę do swojej kanciapy.
Po pracy, w domu wyciągnąłem z szafy naszego pierwszego, małego laptopa. Jest już w wieku szkolnym (ma ponad 7 lat) i wciąż działa. Na drugim laptopie zainstalowałem Linuksa (dało się!!!).
A następnego dnia Roger przesłał mi linka do strony firmy, gdzie można na specjalne zamówienie kupić "anglojęzyczny" komputer. Za dopłatą, rzecz jasna! Nie sprawdzałem czy to ta sama firma, która "utylizuje" stare komputery z naszej organizacji.
PS. Ktokolwiek wpadł na pomysł by równolegle do standardu "qwerty" wprowadzić standard "azerty" zasługuje na wieczną pogardę i zapomnienie! Niech pamięć o tym durnym ciołku gnije w zakurzonych mrokach przeszłości! Bałwan jeden!
Wednesday, June 20, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment