Most Bir Hakeim (bo to o nim mowa) jest dwupoziomowy. Górą jeździ metro, dół jest dla samochodów i pieszych.

Idąc od strony lewego brzegu w połowie drogi natrafimy na podłużną wyspę - most nieco niezdarnie kładzie się na niej okrakiem. Ta wyspa, to Wyspa Łabędzi (L’ île des Cygnes) - całkiem miłe miejsce na niedzielny spacer.

Odwracamy się i ...

Po drugiej stronie mostu wyspa kończy się małym cypelkiem oferującym miły widok na Wieżę. Ten widok podziwia pomnik "Francji Odrodzonej".


Do prawego brzegu został kawałek. Za dnia ten rząd wiszących lamp i solidna stalowa konstrukcja wyglądają nobliwie i solidnie...


Jednak prawdziwego uroku most nabiera wieczorem, gdy otula go ciepłe światło starych lamp. Właśnie wtedy, wieczorami, gdy milknie codzienny harmider most budzi się z drzemki. Dusza staruszka Bir Hakeim odzywa się wtedy w stalowej konstrukcji, odbija się w szmerze wody i powiewach wiatru lekko hulającego w przęsłach. Ostatnie pociągi metra mówią "witamy" w swoim turkoczącym języku. Nawet figura "Francji Odrodzonej" zrzuca cały swój patos i zmienia się w figlarną wnuczkę, bawiącą się w ogórdku stargo dziadka Bir Hakeim.

Pomyślmy co by było gdyby Gałczyński swego czasu tworzył w Paryżu. W takim wypadku z pewnością zamiast o zaczarowanej dorożce, czytalibyśmy o zaczarowanym moście Bir-Hakeim.
Zaczarowany most...
No comments:
Post a Comment