W La Vallée byłem kilka razy. Podczas jednej z wizyt wpadła mi w oko torba wyeksponowana na wystawie jednego ze sklepów. Wszedłem, posłuchałem "Peanu Sprzedawcy na cześć torby" (refren: "Très chic, très chic, oh la la") i koniec końców kupiłem tę torbę.
Torba okazała się być całkiem przyjemna w noszeniu - wygodna, pojemna, niebrzydka (z resztą, po co się rozpisywać o torbie?) W pracy kilka osób życzliwie ją skomentowało - słowem nie wiązałoby się z tą torbą nic specjalnego, do czasu gdy wybrałem się na jeden weekend do Polski.
Moi znajomi z Polski na torbę zwrócili uwagę od razu; określili ją krótko i pogardliwie jako "babska". Fi donc! Niech dalej noszą te swoje brezentowe plecaki, zacofańcy!
Coś jednak w tym określeniu jest, bo zawsze gdy grzebię w torebce szukając kluczy / biletu / komórki / chusteczek / legitymacji do biura / iPoda / długopisu /cokolwiekinnego to wtedy przypominają mi się słowa mojej kochanej żony: "Nie masz pojęcia ile rzeczy może się zmieścić w damskiej torebce".

No comments:
Post a Comment