Popatrzmy tylko.
Jadąc do biura:
Do pracy na ogół jeżdżę autobusem linii 92 aleją Bosquet, mostem Alma i aleją Marceau do Łuku Triumfalnego. Tam przesiadam się w kolejkę RER linii A i po kilku minutach jestem w biurze na La Défense.
Jeśli 92 mi zwieje (zdarza się) to ciskając w myślach gromy i pioruny na paryskie zakłady komunikacyjne (ktoś musi być winny, a przecież nie ja!!!) wsiadam w autobus lini 80. Jadę aleją Bosquet, mostem Alma i aleją Montaigne do placu Marcela Dassaulta na Pola Elizejskie. Stamtąd idę Polami do jednej ze stacji metra linii jeden (F. Roosevelt albo Clemenceau) i dalej jadę metrem, na La Défense.
Podczas porannych przejazdów mam kilka swoich wesołych momentów. Te miłe chwile to jazda autobusem przez Pont de l'Alma. Słońce dopiero co wstało i leniwie gramoli się gdzieś tam po niebie, za dachami Dzielnicy Łacińskiej. Pierwsze promyki uderzają wesoło w autobus. Po prostu uroczy początek dnia w pewnym mieście nad Sekwaną.
Równie fajnie jedzie mi się dalej autobusem linii 80. Za mostem Alma czeka mnie przejazd ładną acz napuszoną (i senną o tej porze) aleją Montaigne. Potem tylko wysiadam z autobusu i cieszę się którkim spacerem Polami Elizejskimi do wybranej stacji metra. Mam do wyboru: albo popatrzeć na budzące się ze snu kamienice na Champs-Elysées (jeśli idę do stacji F. Roosevelt) albo przejść się wzdłuż szpaleru drzew, bawiąc się w berka z promieniami wschodzącego słońca (jeśli idę do stacji Champs-Élysées - Clemenceau).
Wracając do domu mogę iść do kolejki podmiejskiej RER, linia A (stacja Grande Arche de la Défense). RERem jadę do Łuku Triumfalnego (stacja Charles de Gaulle - Etoile) albo jeden przystanek dalej, do stacji Auber. Z Etoile mogę wziąć autobus linii 92 albo iść do domu na piechotę - jedną z uliczek do mostu Alma i dalej aleją RAPP do domu. Jeśli jadę RERem do Auber, to przesiadam się tam w metro (linia 8), jadę kilka przystanków do stacji École Militaire i stamtąd mam już krótki spacer do domu aleją Bosquet.
Jeśli najdzie mnie ochota na podróż metrem to najpierw idę do stacji Esplanade de La Défense. Wsiadam w linię jeden i jadę (w zależności od nastroju):
- trzy stacje do Porte Maillot, tam przesiadam się w RER C, którym jadę do stacji Pont de l'Alma;
- pięć stacji do Charles de Gaulle - Etoile. Stamtąd do domu jadę autobusem 92 albo idę na piechotę. Ponieważ na Etoile peron linii jeden sąsiaduje z peronem linii sześć, to czasami wsiadam w szóstkę i jadę do stacji Dupleix albo La Motte-Piquet - Grenelle i stamtąd idę do domu piechotą przez Pola Marsowe;
- sześć stacji do George V albo siedem stacji do F. Roosevelt, potem idę spokojnym spacerem przez ósmą dzielnicę do Mostu Alma i dalej Avenue RAPP;
- dziewięć stacji do Concorde; tam przesiadam się w linię osiem, którą dojeżdżam do École Militaire.
Idąc z biura do stacji metra Esplanade de La Défense mam przed sobą jak na dłoni wspaniałą drogę triumflaną (la voie triomphale) czyli oś biegnącą od Luwru, Polami Elizejskimi aż po La Défense. Na środku osi dumnie (niczym król) stoi Łuk Triumfalny. Dochodząc do stacji metra zza biurowców wyłania się Wieża Eiffla omiatająca niebo nad Paryżem promieniem światła jak jakaś fantastyczna latarnia morska. Aż żal zmykać do podziemi!

Idziemy dalej z tymi petits plaisirs du quotidien.
Przesiadając się na Pte Maillot w RER C zawsze siadam po lewej stronie pociągu. Po kilku stacjach kolejka wyjeżdża z tunelu i przjeżdża mostem nad Sekwaną. Zaraz za rzeką kolejka z porotem wjeżdża w tunel. Siedząc po lewej stronie mogę następująco opisać widoki z okna kolejki: ciemno, ciemno, ciemno, Wieża Eiffla, ciemno, ciemno, ciemno. Niby wiem że la Tour Eiffel tam będzie i niby dobrze znam ten widok, ale zawsze uśmiecham się patrząc na Wieżę z pociagu. To taka miła, "spodziewana niespodzianka".
Jeśli wracam z kolegą to koło Etoile jest sporo kawiarenek. Czasami wstępujemy do jednej z nich - czysta przyjemność!
Z kolei spacer od Pól Elizejskich do Pont de l'Alma to wspaniała okazja do poczucia tej swoistej parysko-burżujskiej atmosfery. Wąskie, elegancko brukowane ulice. Śliczne, dumne, kamieniczki z klasą. Te detale, to wyniosłe zadęcie, ta dbałość, ten przepych! Ech! Piękna ta okolica, niczym śliczna, acz wytworna dama z wielkiego balu u króla Ludwika.
A dalej czeka mnie przejście przez most Alma. Zachodzące słońce barwi Sekwanę bordowym ciepłem. A jak danego dnia mam szczęście to i Wieża zamigocze tysiącem światełek!
Linią metra numer osiem jeżdżę gdy niczego nie mam w domu na kolację. Albo gdy jestem głodny. Albo gdy mam ochotę na jakiś smakołyk. Bo tuż koło stacji École Militaire jest mały deptak na rue Cler. W sklepie rybnym można kupić świeżą, tłustą rybkę do upieczenia (z kawałkiem cytryny!) albo jakieś egzotycznie wyglądające owoce morza. Piekarnia kusi zapachem świeżych bagietek i cudną wystawą, pełną rumianego pieczywa. Sklep z owocami śmieje się rzędami jabłek, gruszek, pomarańczy, truskawek, malin, fig, winogron, w kilku miejscach rubasznie krąglą się arbuzy. Sklep z serami zapachem akurat nie zachęca, ale ciekawość spróbowania nowego gatunku sera nie pozwala przejść obojętnie. Zwłaszcza że sprzedawca na ogół ma coś fajnego do spróbowania. W delikatesach u Włocha można kupić wyborne, świeże ravioli albo pyszne canelloni (idealne do odgrzania dla takiego lenia jak ja). Są jeszcze sklepy z oliwkami, z miodami, z winem (dwa), kwiaciarnia (bukiet kolorowych róż w wazonie doskonale poprawia humor!) i pyszny (z wyglądu i oferty) sklep mięsny. A jak zupełnie nic mi się nie chce gotować, to zawsze mogę przysiąść przy stoliku jakiejś café, i zamówić danie dnia, mozolnie oczytując menu nagryzmolone kredą na tabliczce przy wejściu. Tak szczerze, to jeśli już idę do café, to jest to Café du Marché (34 rue Cler) - latem często bywałem tam z moją kochaną żoną.
A jeśli na Etoile wezmę linię metra numer sześć to do domu idę miłym spacerkiem przez Pola Marsowe. Tuż koło majestatycznej Wieży Eiffla. Co tu dużo się rozpisywać - la vie est belle!
No i po tak miłym powrocie do domu mam jeszcze cały wieczór wolny!
Post Scriptum. Dla eksperymentu / zabawy zrobiłem zdjęcie Wieży z RERu C.

Post Scriptum: Nabazgrałem małą mapkę okolic o których pisałem w tym poście. Początek drogi do pracy / koniec drogi z pracy to ten znaczek X na dole mapki. Może moje bazgroły rozjaśnią nieco sytuację?

2 comments:
faktycznie miła spodziewanka po ciemnościach tunelów :)
a tak szczerze - chyba bym sobie nie poradziła z takimi dojazdami.. jasne, kwestia przyzwyczajenia pewnie. bo na razie gubię się w Twoim rozkładzie jazdy :D
Magdaleno, ślicznie dziękuję za komentarze (zarówno ten, jak i te przy innych postach).
Z przejazdami na pewno byś sobie poradziła. To najwyżej ja, swoim koślawym opisem komplikuję coś co w sumie jest całkiem proste :)
Przy okazji: może w jednym z przyszłych postów dam małą mapkę poglądową okolic o których piszę?
Post a Comment