Tak na dobry początek warto coś napisać o mieście, w którym przyszło mi mieszkać. Zadanie o tyle łatwiejsze, że taki tekst już raz przyszło mi napisać.
Cóż zatem można napisać o Paryżu, tak krotko i by nie popaść w banał? Chyba najtrafniej byłoby poprzestać na krótkim stwierdzeniu "piękne miasto". Cała reszta to tylko komentarze.
Bo przecież piękny jest ten Paryż i tyle. Widziany z lotu ptaka przypomina zamarzniętą szybkę na której mróz wymalował fantazyjną a zarazem logiczną, gwiaździstą plątaninę ulic. Szerokie aleje, dumnie łączące się na dużych placach i małe, przytulne uliczki spotykające się na kameralnych placykach.
No i te cudowne paryskie kamienice. Piękne w każdym detalu, zaskakujące dbałością o szczegół, o każdy drobiazg. Balkon, drzwi, portale, uchwyty - wszytko to troskliwie zaplanowane, zdobione. Zapewne paryscy budowniczowie swego czasu uczestniczyli w morderczym konkursie w kategorii "piękno". Efektów ich pracy nie da się przeoczyć.
Oprócz tego nieco napuszonego, burżujskiego Paryża pięknych avenues i dumnych kamienic jest też ten "swojski" Paryż małych sklepików, kafejek i lokali na parterach.
Ten Paryż to tysiąc małych sklepików, których właściciele dobrze znają swoją klientów. Może słowo "klient" niezbyt tu pasuje. Może lepiej napisać "dobry znajomy"? Moi "znajomi" to młody, sprzedawca w sklepie z warzywami (gotów służyć radą nawet takiemu beztalenciu kulinarnemu jak ja), sprzedawca w sklepie z winem (podpowie jakie wino będzie do czego pasowało - raz celnie, raz mniej celnie, grunt że się stara; czasem można z nim się napić jakiegoś nowego winka) i młodziutka sprzedawczyni w piekarni (nic nie doradzi, ale uroczo chichocze). No i właściciel manufaktury materacy na parterze kamienicy gdzie mieszkam - jest tak miły, że aż trochę mi głupio, że nie potrzebuję materaca.
Ten przytulny Paryż to rzecz jasna nie tylko sklepiki, to masa małych knajpeczek i kafejek. Kelner albo miły i sympatyczny, albo (częściej) odpychający gbur, ale co tam. Napiwków i tak się nie płaci. Kawiarniany, mikroskopijny stoliczek stoi najczęściej na chodniku, można więc w spokoju wypić kawę (+ rogalik) komentując w myślach stroje przechodniów i przejeżdżające samochody.
No i piknik na Polach Marsowych. Mieszkam tuż obok, więc gdy było cieplej zdarzało się że razem z moją żoną braliśmy wieczorem butelkę wina, kieliszki i piliśmy niezłe bordeaux siedząc na trawie, na środku Pól Marsowych, patrząc na uroczo podświetloną (a czasem zalotnie mrugającą światełkami) Wieżę Eiffla.
Miło? Aż za miło - warto pamiętać że oprócz tego wszystkiego Paryż to korki, tłumy, tłok w metrze, kieszonkowcy, podle małe mieszkanka, drożyzna w sklepach...
Ale i tak bardzo lubię to miasto.
Tuesday, March 6, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment