Zgodnie z miejską mitologią kazdy mer Paryża (albo każdy prezydent Francji -- zależy od wersji mitu) pozostawia po sobie w Paryżu "pamiątkę". Jakąś imponującą budowlę-symbol. W sumie, tak jak sie przyjrzeć kilku imponującym inwestycjom na terenie miasta, to istonie, da się zauwazyć pewną regularność. Prezydent Pompidou, to rzecz jasna Centre Georges Pompidou, wyglądajace jak mała rafineria. Panu Valéremu Giscard d'Estaing przypisywany jest Instytut Świata Arabskiego - zaskakująco proste pudełko upstrzone arabeskami. Jacques Chirac to nowoczesno-naturalne Muzeum Quai Branly, tuż koło Wieży Eiffla. No i Prezydent Mitterrand. on ma na koncie aż dwie budowle -- wielki Łuk na La Défense (doskonale widoczny spod "starego" Łuku Trimfalnego) oraz nowoczesny kompleks budynków Biblioteki Narodowej.
Biblioteka Narodowa rozsiadła się w południowo-wschodniej części miasta. Daleko, ale można tam łatwo dojechać nową, czternastą linią metra. Razu jednego wybralismy się więc na spacer.
Pierwsze zerknięcie na Bibliotekę z falującej kładki rozpiętej nad Sekwaną. Wrażenie to rozmach, przestrzeń. Poczułem się (trochę) jak w Nowym Jorku. Aż się prosi by zrobić zdjęcie...

... i jeszcze jedno...

...iiii. O jejku jak wieje! To juz predzej wietrzne Chicago, a nie nowy Jork! Zmykamy do metra (jest stacja tuż koło Starbucksa) ...

... i koniec wycieczki!
No comments:
Post a Comment