Porzucając natchniony ton i przechodząc do konkretów. Na ostatnich targach wina wypatrzyliśmy winko. Winko wyróżniające się marketingowo na tle tej całego nadęto bezpłciowego tłumu win francuskich ...
Radośnie jasna, letnia etykietka. Do tego krótki opis smaku i kilka wskazówek do czego to winko pasuje. Nasz entuzjazm zwielokrotnił winiarz -- konkretny facet mówiący po angielsku (łoraaaany, okaz równie rzadko spotykany, co yeti na pustyni!) Winiarz płynną angielszczyzną zachwalał nam winko przedstawiając je w prostych słowach jako doskonały element letnich pikników i znakomity dodatek do sobotnich obiadów, pasujacy w zasadzie do każdego radosnego posiłku, pod warunkiem że w tle leci Bob Marley.
Bomba! Kupiliśmy 24 butelki.


Vive la France!
No comments:
Post a Comment