Thursday, April 10, 2008

Smętnie o winach francuskich (PSS)

A jednak nie. Nie. Odwołuję moje ekstatyczne pienia o winach francuskich. Pomyliłem się. Marność i lipa...

Po kolei jednak. Zachęceni smakiem tego fajniutkiego, lekkiego winka poszliśmy jeszcze raz na targi. Bo może winiarz ma w zanadrzu jakąś inną niespodziankę? Zobaczymy. Na naszym "słonecznym" stoisku nie było jednak naszego winiarza, tylko jakaś niemrawa jejmość. Opryskliwa, niesympatyczna, powolna ... uch! Lekceważącym ruchem nalała nam po próbce ciężkiego Bordeaux. Pamiętając entuzjazm wczorajszego gospodarza na tym stoisku, nieśmiało zagadnąłem ową femme:
--
Wczoraj Pani mąż...
-- Mąż? -- przerwała mi -- To nie mój mąż, tylko mój szef i właściciel tej winiarni! (Tu nastąpiło wymowne przewrócenie oczami dookoła wszystkich możliwych osi).

Nic nie kupiliśmy. W smętnych nastrojach opuściliśmy targi. Vanitas vanitatum, czyli marność i lipa...

No comments: